Bitwa zwykle przypomina grę o bardzo niepoprawnej politycznie nazwie. Do tego stopnia niepolitycznej, że książkę Agaty Christie o tej nazwie przemianowano na „…i nie było już nikogo”. Miejmy nadzieję, że aż tak źle tym razem nie będzie.
Tekst i zdjęcia Marek Zwierz
Po stosunkowo szybkiej żegludze pod wiatr i pod fale, we wtorek dały o sobie znać zapowiadane już na odprawie skipperów flauty. Generalnie jachty z czołówki, czyli te najdalej wysunięte na północ, najdłużej utrzymały się w strefie wiatru. Zresztą jak wynika z transmisji wideo prowadzącego całą stawkę Jacka Chabowskiego na „Blue Horizon”, wiatr w okolicy boi zwrotnej był raczej symboliczny. Koniecznie trzeba zaznaczyć, że Jacek filmował tą sytuację telefonem w modusie „selfie”, czyli z pozamienianymi stronami. Stąd wrażenie mijania boi po niewłaściwej stronie.
W czwartek po południu wiatr z SW zacznie przybierać na sile i skręcać przez W na NW osiągając nawet 40 węzłów, a w porywach w niektórych miejscach powyżej 50 węzłów. W tych warunkach nie dziwi decyzja niektórych zawodników o wycofaniu się z regat. Wygląda, że bez „walki o życie” mają szansę ukończyć Bitwę tylko najszybsze jachty – „Blue Horizon” i może „BluesInA”.
Od startu z Bitwy o Gotland wycofało się szereg jachtów. Artur Burdziej („Harry”) – awarie rolera, dławicy wału i autopilota, Robert Studziński („IRS Challenger”) – bez podania przyczyn, Bartosz Zakrzewski („Alkione”) – awaria autopilota i kontuzja, Maciej Hejna („Belfer II”) – liczne awarie, Andrzej Kopytko („Przebojowe Opole”) – niezaleczona infekcja, Adam Dobroch („Ocean Team”) – kłopoty z zasilaniem, Kuba Marjański („Busy Lizzie”) – wycofanie taktyczne (terminy!), Paweł Hapanowicz („Mio Portofino”) – stwierdził, że nie zdąży przed sztormem, Władysław Chmielewski („Bindi”) – nie podał przyczyn, Błażej Morawski („Ocean Team II”) – z powodu fatalnej prognozy pogody i z tych samych przyczyn Kuba Szymański („Polished Manx”).
Na trasie we wtorek wieczorem pozostało 10 jachtów.