Po raz drugi Toruński Okręgowy Związek Żeglarski zdecydował się zorganizować tradycyjne, najstarsze w Polsce, Długodystansowe Regaty na Wiśle w trakcie Festiwalu Wisły. Rok temu zawodnicy ruszali z Ciechocinka. W tym roku 56. Długodystansowe Regaty na Wiśle startowały 14 sierpnia z Nieszawy. Imprezę otwierał burmistrz tego miasta Przemysław Jankowski.
Tekst Jacek Kiełpiński
zdjęcia Jacek Kiełpiński i Sylwiusz Lewko / mat.pras. organizatorów
Wplecenie zawodów sportowych w festiwal kulturowy, będący największym w Polsce zlotem tradycyjnych, drewnianych łodzi i statków rzecznych, imprezą prezentującą tradycje wiślane – okazał się strzałem w dziesiątkę. Wisła pomieściła z powodzeniem obie imprezy, a publiczność żeglarska wplotła się w festiwalową zapełniającą toruńskie bulwary.
Te regaty owiane są legendą, uchodzą za bardzo trudne. Wiadomo, Wisła bywa nieobliczalna. W tym roku jej stan w połowie sierpnia był o ok. metr wyższy niż w latach poprzednich. Woda przykryła łachy. Groźne mogły być nieznacznie zalane główki i o tym na odprawie w Nieszawie słusznie przypominał Wojciech Lewko, szef toruńskiego WOPR zabezpieczającego imprezę.
W tym roku popłynęło 14 jachtów w klasach Puck i otwartopokładowej. Najszybciej w centrum Torunia, na wysokości punktu widokowego, finiszował katamaran z załogą Janusz Jaskólski i Kacper Kaczmarowski, za nimi pojawiła się załoga weteranów toruńskiego AZS – Antoni Szytniewski i Mieczysław Korzeniowski. Trzeci był Puck z załogą Marek Bulge i Michał Żmijewski. Reszta załóg pojawiła się na mecie nieco później. Niektóre już w momencie, gdy festiwalowa flotylla drewniaków szykowała się do parady. Było to naprawdę widowiskowe.
Następnego dnia, w niedzielę 15 sierpnia, rozegrano zawody w klasie Puck w samym Toruniu, ze startem i metą na wysokości Przystani Toruń i boją zwrotną przed mostem kolejowym. Wisła na tym odcinku płynie ze wschodu na zachód, a wiatr był zachodni. Warunki na rzece więc idealne. Większość załóg płynęła w górę rzeki na motyla. A żagle toruńskich Pucków zdobią herby Torunia z aniołem. Stąd powszechny zachwyt publiczności. Anioły na Wiśle… – padały komentarze. Najszybciej finiszowała załoga Witold Sadowski i Paweł Bork.
Imprezie patronuje Związek Miast Nadwiślańskich, współfinansuje ją Miasto Toruń i Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Nagrody rozdawano oczywiście na scenie głównej Festiwalu Wisły. Znakomity koncert zespołu Mietek Folk był artystycznym zwieńczeniem regat.
Tegorocznej edycji uważnie przyglądał się sekretarz generalny Polskiego Związku Żeglarskiego Janusz Marek Taber. – Po pierwsze, wspaniała panuje tu atmosfera. Wplecenie regat w ten festiwal to świetny pomysł. Znam się na żeglarstwie, całe życie czymś pływam, ale tych drewnianych jednostek nie znałem. Z drugiej strony, wielu miłośników klimatu Festiwalu Wisły miało okazję zachwycić się pięknem żeglarstwa. Ten widok rozpostartych żagli w centrum Torunia pozostanie w pamięci wielu – powiedział.
Tym razem Wisła okazała się łagodna jak baranek, nie było żadnych interwencji ratowników z czego słynęły poprzednie edycje. Co nie oznacza, że za rok Długodystansowe Regaty na Wiśle nie będą znowu przypominać wyprawy surwiwalowej. Wisła zawsze zaskakuje. Przyciąga tych żeglarzy, którzy lubią prawdziwe wyzwania i ciągłe podnoszenie kwalifikacji. Przy niskiej wodzie jest tu naprawdę trudno. Ale tym większa satysfakcja z pływania po Wiśle, rzece, która uczy.