Reklama

Autor 11:11 Żeglarstwo

“Mazurski ocean” w sierpniu – raport z pokładu Szamana

Śniardwy są drugim, zaraz po Nidzkim, moim ulubionym jeziorem na Mazurach. To przestrzeń, której nie zobaczy się w żadnym innym miejscu Wielkich Jezior Mazurskich. Nic dziwnego, to przecież największe jezioro w Polsce o powierzchni ponad 110 km2. Dlatego staram się przynajmniej raz w roku je odwiedzać, a jak się uda to kilka razy

Z Jeziora Nidzkiego, gdzie stacjonuje Szaman, nie jest daleko. Wystarczy z Karwicy dotrzeć do Guzianki, dalej przejść Bełdany i za chwilę wchodzimy w Przeczkę. A później można już odetchnąć pełną piersią i rozkoszować się przestrzenią, zdawałoby się niemal nieograniczoną. Niemal, bo w rzeczywistości z Przeczki do Okartowa mamy ok. 17 km, z Okartowa do Bramki Seksteńskiej ok. 13 km, a z Bramki Seksteńskiej do Przeczki ok. 11 km. Odległości nie powalają z nóg, ale po wyjściu z nieco klaustrofobicznych Bełdanów czy z jeszcze mniejszego Jeziora Mikołajskiego, ma się wrażenie jakbyśmy znaleźli się na oceanie.

Do dziś wielu mazurskich żeglarzy czuje respekt przez tym jeziorem. Nie ma się czemu dziwić. Jak się wiatr rozdmucha, to na Śniardwach robi się krótka nieprzyjemna fala, która tłucze o kadłub jachtu i wydaje się, że kadłub ledwo wytrzymuje to tłuczenie. Ale to tylko takie wrażenie, kadłuby naszych jachtów nie takie fale są w stanie wytrzymać.

Miejsca niebezpieczne oznaczono kardynałkami

Na Śniardwach zdecydowanie bardziej niebezpieczne są kamienne rafy. Jest ich sporo, a głazy jakie je tworzą potrafią mieć ponad 2 m średnicy. Ich wierzchołki czasem są ledwie 30 cm poniżej lustra wody. Na szczęście od wielu już lat, co wiosnę, wokół takich miejsc jest ustawiane tzw. oznakowanie kardynalne, czyli „kardynałki”, dzięki którym żeglowanie po Śniardwach jest znacznie bezpieczniejsze.

Na Śniardwach, mimo iż jest to największe jezioro w Polsce, nie ma zbyt wielu portów. Największy z nich znajduje się na Niedźwiedzim Rogu i zapewnia bezpieczeństwo przy każdych warunkach wiatrowych. Nieco wcześniej, zaraz po wyjściu z Przeczki, mamy Popielno. Port równie bezpieczny i równie wart polecenia, choć zdecydowanie mniejszy.

Jeśli po wyjściu z Przeczki skierujemy się w lewo, to z daleka zobaczymy czerwony dach Folwarku Łuknajno. Tam znajdziemy pomost, do którego mogą zacumować 3 – 4 jachty. Miejsce bardzo sympatyczne, choć przy rozbujanych Śniardwach postój nie będzie komfortowy. No i na koniec wisienka na torcie, czyli Okartowo. Tam przed wejściem na Tyrkło, tuż przy moście nieczynnej od lat linii kolejowej, znajduje się pole namiotowe wraz z keją, chętnie odwiedzaną przez żeglarzy.

Miejsce jest chętnie odwiedzane, ale tłoku nie ma. Na pewno warto samemu to zobaczyć i zakosztować spokoju w Okartowie.

Okartowo to jedno z bardziej zacisznych miejsc na Mazurach

Wcześniej napisałem, że wystarczy przejść Bełdany i już znajdziemy się u wrót Śniardw. W letni weekend sezonu 2020 jest to droga przez mękę. W jeden z sierpniowych weekendów w drodze na Śniardwy próbowałem tam żeglować. Wiatr był bardzo słaby, za to jezioro zafalowane jak przy 5 czy 6 B. To efekt aktywności wszelkiego rodzaju motorowodniaków, którzy szczególnie upodobali sobie Jezioro Mikołajskie i Bełdany. Począwszy od skuterów wodnych, poprzez małe odkrytopokładowe motorówki, a skończywszy na jachtach motorowych o ponad dziesięciometrowej długości, wszyscy koniecznie musieli pokazać się na Bełdanach. W dodatku wszyscy chcieli je pokonać na niemal maksymalnej prędkości. Krzyżujące się fale, nieraz o półmetrowej wysokości, co chwilę szarpały jachtami, uniemożliwiając spokojną żeglugę.

Duże i szybkie jachty motorowe zdominowały Bełdany
Jezioro zamieniło się w tor wyścigowy

Jachty żaglowa i inne jednostki poruszające się wolno po wodzie stały się swoistymi tyczkami slalomowymi dla owych sprinterów. Slalom gigant na wodzie. Zapewne dla tych szybkich była to świetna zabawa, ale dla „tyczek”, droga przez mękę. Bełdany są stosunkowo wąskim jeziorem, zatem nasi slalomowcy często na pełnej prędkości przechodzą tuż koło burty innych jachtów. Wytwarzane w ten sposób fale nie tylko psują przyjemność z żeglowania. Ci którzy zapragnęli rozkoszować się ciepłą letnią pogodą i stanęli przy kei bądź na dziko, licząc na relaks i spokój, muszą pilnować, aby ich łódki same nie wyskoczyły na brzeg.

Byli i tacy, którzy mieli za nic nawet ograniczenie prędkości przy promie w Wierzbie. Na szczęście bądź nieszczęście dla nich, koło Wierzby ustawiła się policyjna motorówka. Policjanci co kilkanaście minut musieli podejmować interwencję.

Policjanci mieli co chwilę okazję do interwencji

Ale wreszcie przed nami Przeczka, a za nią inny świat, Śniardwy.

Właściwie to jest bardzo zastanawiające. Mamy Śniardwy, gdzie wody jest pod dostatkiem (ponad 110 km 2) a obok wąskie i ciasne Bełdany (ok. 9,5 km 2) i jeszcze mniejsze Jezioro Mikołajskie (ok. 5,5 km2). To trzy bezpośrednio sąsiadujące ze sobą jeziora. Rozsądek by nakazywał, aby poszaleć na tym większym. Tymczasem Śniardwy są niemal omijane przez motorowodniaków na skuterach i szybkich jachtach motorowych. Niemal, bo czasami można ich zobaczyć na torze wodnym pomiędzy Przeczką a Bramką Seksteńską, choć z pewnością nie tylu ilu na Bełdanach czy Jeziorze Mikołajskim. W czym rzecz? Czy naprawdę potrzebne im są „slalomowe tyczki”? A może na pustych Śniardwach brak jest publiczności która mogłaby podziwiać sprawność sterników?

Na Śniardwach pusto po horyzont
Relaks na Śniardwach

Zostawmy to, wszak po weekendowym piekle Bełdanów wreszcie jesteśmy w niebiańskim spokoju, a przed nami śródlądowy bezmiar wód. Wraz ze zniknięciem szybkich motorówek i skuterów znikają wszystkie problemy. Jest bosko. Nawet przy słabym wiaterku wraca radość z żeglowania i wreszcie nie trzeba mieć oczu dookoła głowy. W polu widzenia jest tyle jachtów ile można by zliczyć na palcach rąk, a najbliższy z nich jest jakiś kilometr od Szamana. Nie trzeba zastanawiać się którym halsem płyniemy, czy jesteśmy zawietrzni, czy nawietrzni, czy sternik jachtu który jest koło nas zna prawo drogi. Naprawdę bosko, od samej Przeczki aż do Okartowa, przez całe 17 km.

W Okartowie równie miło. Zacumowaliśmy przy kei wspomnianego wcześniej pola namiotowego i odwiedziliśmy wieloletniego zarządcę tej przystani, Stanisława Gąsiewskiego. Staszek od trzech lat jest już na „wodniackiej emeryturze”, ale co roku lato spędza w Okartowie, w postawionej obok przyczepie. Wcale mu się nie dziwię, też bym tam posiedział dłużej.

Szaman w Okartowie

Niestety, mieliśmy tylko weekend na włóczenie się po Mazurach i w niedzielę trzeba było oddać rano cumy w Okartowie, żeby o rozsądnej godzinie stanąć na cumach w Karwicy. Boskie Śniardwy były tak samo boskie jak poprzedniego dnia. A może nawet ciut bardziej, bo o 9 rano były całe nasze. Na horyzoncie widać było tylko dwie czy trzy łódki wędkarskie, ale wiadomo, oni ruszają na wodę bladym świtem. Niestety nie wiało i przy nienatarczywym pomruku silnika, osiągnęliśmy Przeczkę już po dwóch godzinach.

Później czekały nas kolejne dwie godziny na silniku na Bełdanach. I tego dnia przelot przez Bełdany był jak za karę. Może to za przejście Śniardw na motorze? Cóż nie pozostawało nic innego jak zacisnąć zęby i wyglądać Guzianki. Od śluzy pozostało jeszcze pół godzinki do Jeziora Nidzkiego, potem przejście pod „drutami” w strefę ciszy i … ulga. Wreszcie nikt nie warczy, nie trzeba się zastanawiać jak się ustawić do kilwaterowej fali i jest znów bosko. Od „drutów” do Karwicy jest prawie 12 km prawdziwego żeglowania.

Jeszcze przed Przeczką minęła nas duża motorówka zostawiając za sobą głęboki kilwater
Bełdany zamieniły się w tor wyścigowy

Pomimo konieczności dwukrotnego pokonania Bełdanów, warto było poświęcić ten weekend aby znów zobaczyć Śniardwy i Okartowo. To piękne miejsca. Bełdany też będą piękne, ale dopiero we wrześniu czy w październiku.

Całe Mazury są piękne.

Tekst i zdjęcia Mariusz Główka

(Visited 1 272 times, 1 visits today)
Tagi: , , , Last modified: 17 sierpnia, 2021

Partnerzy serwisu

Zamknij