Ile wart jest Puchar Ameryki? Dlaczego od 170 lat wydaje się fortuny, żeby zdobyć i obronić Srebrny Dzbanek? Kim są ludzie gotowi wiele zaryzykować w grze o to trofeum?
Tekst Waldemar Heflich
zdjęcia Waldemar Heflich oraz mat. pras. America‘s Cup
PRZECZYTAJ TAKŻE Prada Cup 2021: „Luna Rossa“ ponownie w finale…
Srebrny Dzbanek wysokości 68 centymetrów został zakupiony w Londynie od królewskiego jubilera R&S Garrarda. Zrobiono go w 1848 roku i wówczas zapłacono za niego brytyjski podatek od srebra, o czym świadczą dwa zestawy cech probierczych.
Nabywcą srebrnego dzbanka był marszałek polny Henry William Paget, pierwszy markiz Anglesey, hrabia Uxbridge, baron Paget, de Beaudesert, Kawaler Orderu Podwiązki, Kawaler Wielkiego Krzyża Orderu Łaźni i Kawaler Wielkiego Krzyża Królewskiego Zakonu Guelphic. W momencie wybuchu wojen napoleońskich Henry Paget dowodził pułkiem ochotników ze Staffordshire. W ciągu piętnastu lat awansował w szeregach armii od porucznika do generała porucznika, służąc we Flandrii i Hiszpanii jako dowódca kawalerii. Wellington mianował go w 1815 roku dowódcą kawalerii, podczas kampanii zakończonej bitwą pod Waterloo. Paget spisał się w niej bardzo dobrze, prowadząc spektakularną szarżę ciężkiej kawalerii, która miała pomóc rozgromić armię francuską w krytycznym momencie. Stracił prawą nogę od jednego z ostatnich francuskich strzałów armatnich tego dnia.
Henry Paget był zapalonym żeglarzem. Zakupiony puchar przekazał Royal Yacht Squadron do wykorzystania jako nagrodę w regatach organizowanych przez klub. Nie ma dowodów na to, że miał on już wtedy stać się nagrodą w słynnym wyścigu narodów, który odbył się 22 sierpnia 1851 r. Paget zmarł w Londynie 24 kwietnia 1854 r. i został pochowany w katedrze Lichfield w Staffordshire.
Pierwszą światową wystawę przemysłową zorganizowano w Londynie w 1851 roku. Dla jej uświetnienia odbyły się wyścigi jachtów w Cowes, stolicy brytyjskiego jachtingu, najświetniejszego wówczas na świecie. Na starcie nie zabrakło żeglarzy ze Stanów Zjednoczonych. Ich szkuner „America“ przepłynął Atlantyk i był pierwszym sportowym jachtem, który tego dokonał. Kapitan Dick Brown i dziesięcioosobowa załoga żeglowali 20 dni, a najlepszy przebieg dobowy wynosił 284 mile (średnia prędkość 11.6 węzła). Ambitni przybysze z Nowego Świata chcieli pokazać się na wystawie i regatach z jak najlepszej strony.
22 sierpnia 1851 roku jachty wystartowały do wyścigu „Al Nations Race“ na trasie dookoła Wyspy Wight. Na starcie stanęło 15 jednostek, w tym 7 szkunerów i 8 kutrów. Po dziesięciu godzinach pierwszy linię mety przy Royal Yacht Squadron w Cowes minął szkuner „America”, wyprzedając „Aurorę“ o 24 minuty oraz zdobywając tym samym główną nagrodę, srebrny dzban ufundowany za sto gwinei. Zwycięstwo Amerykanów było błyskotliwe i miało ogromne znaczenie prestiżowe, podkreślone jeszcze osobistą wizytą królowej Wiktorii na pokładzie szkunera. Komandor New York Yacht Club John Cox Stevens osobiście odebrał puchar z rąk królowej.
Ambicje nowojorczyków zostały zaspokojone. Dumni i dostojni żeglarze angielscy ponieśli klęskę. Odbicie z rąk Jankesów srebrnego pucharu stało się od tej chwili sprawą honoru Brytyjczyków.
W 1857 roku byli właściciele szkunera „America” przekazali puchar do New York Yacht Club jako przyszłe trofeum w międzynarodowych regatach. Słynny akt darowizny (Deed of Gift) stwierdzał wyraźnie, że jest to puchar przechodni i zawierał warunki, na jakich mają odbywać się te regaty. Każdy jachtklub miał odtąd prawo rzucić wyzwanie temu, kto w danym momencie był w posiadaniu trofeum. To właśnie od 1857 roku niezbyt urodziwy wiktoriański srebrny dzbanek ważący 3 kilogramy zaczęto nazywać Pucharem Ameryki. Tak więc słynny America’s Cup, to niezwykłe połączenie dwóch prezentów. Pierwszego od Henry‘ego Pageta markiza Anglesey, który przekazał go do Royal Yacht Squadron jako trofeum w regatach klubowych i drugiego od Johna Coxa Stevensa oraz jego przyjaciół, właścicieli szkunera „America“, którzy przekazali go do New York Yacht Club, jako przechodnie międzynarodowe trofeum.
Po Puchar Ameryki sięgali możni tego świata, ludzie przedsiębiorczy, ekscentryczni, dla których to trofeum miało być symbolem życiowego sukcesu i awansu społecznego. Do walki stawali James Ashbury, Thomas Lipton, Thomas Sopwith, J.P. Morgan, Harold Stirling Vanderbilt, Frank Paker, Marcel Bich, Alan Bond, Raul Gardini, Ernesto Bertarelli, Patrizio Bertelli i kilku innych. Wielu z nich straciło majątek, ale Pucharu nie zdobyli. Inni wydali krocie i długo chodzili w glorii zdobywców żeglarskiego Święto Grala.
William Koch zasłynął w środowisku żeglarskim, gdy w 1992 roku w San Diego zdobył Puchar Ameryki. Amerykański miliarder, zakochany w jachtingu, przeprowadził wspaniałą kampanię zakończoną zwycięstwem w finale jachtu „America3” nad włoskim „Il Moro di Venezia”. Zdobycie America’s Cup kosztowało go wiele milionów, ale jak stwierdził po zwycięstwie, warto było wydać fortunę, by choć przez chwilę mięć w rękach bezcenny Srebrny Dzbanek.
Koch, jak przystało na ekscentrycznego bogacza, ma wiele zainteresowań. Było o nim głośno za sprawą odszkodowania, jakie otrzymał za udowodnienie oszustwa po zakupie na aukcji 2700 butelek starego wina, o łącznej wartości prawie 3,7 mln dolarów. Żeglarz-kolekcjoner win postanowił zatrudnić eksperta, żeby ten zweryfikował nabytek. Okazało się, że nie wszystko jest w porządku. Wątpliwości dotyczyły Château Pétrus z 1921 roku, które – jak podaje amerykański „Forbes” – warte było ok. 29 tys. dolarów. W sumie zatrudniony przez Kocha ekspert poddał w wątpliwość autentyczność 108 butelek, za które sąd orzekł odszkodowanie w wysokości 335 tys. Dolarów.
Sprawa trwała kilka lat, a swój finał znalazła w sądzie w Nowym Jorku. W przypadku wina Château Pétrus oszustwo polegało na odkorkowaniu, ulepszeniu smaku i koloru rocznika 1957, przelaniu do odpowiedniej butelki i ponownym zakorkowaniu. Zasądzone odszkodowanie nie wystarczyło miliarderowi. Po ogłoszeniu wyroku Koch zgłosił roszczenie za straty moralne… i dostał 12 mln dolarów!
Jak widać koneser wina i uznany żeglarz doskonale wie, że czas to pieniądz. 36 lat leżakowania trunku i kilka sekund na mecie wyścigu robią różnice warte miliony. Szczególnie, gdy w grę wchodzi dobre wino i magiczny wiktoriański dzbanek.