W tym sezonie 25-lecie działalności obchodził cykl regat Pucharu Polski Jachtów Kabinowych. Przez ćwierć wieku tysiące żeglarzy z całego kraju rywalizowało w ramach tej jednej z największych imprez żeglarskich w Polsce. O historii i teraźniejszości PPJK rozmawialiśmy z Jarosławem Bazylko, jednym z pomysłodawców i organizatorem regat.
Waldemar Heflich: Kto i kiedy był pomysłodawcą zorganizowania cyklu regat PPJK?
Jarosław Bazylko: We wrześniu 1995 roku w Mikołajkach. w bardzo żeglarskim miejscu w tawernie „Pod złamanym Pagajem“. spotkali się Jerzy Fijka, Janusz Osłoński i Jarosław Bazylko. W trakcie dyskusji o przyszłości imprez żeglarskich w Polsce padło zdanie będące początkiem idei powołania do życia cyklu Pucharu Polski Jachtów Kabinowych PPJK“ „żeby żeglarze w regatach amatorów (choć wtedy takiego określenia nie używano!) ścigali się według tych samych reguł“.
W tamtym okresie regaty klas turystycznych rozgrywano na najróżniejsze sposoby. Najczęściej startowano metodą „wszyscy kupą“, ewentualnie z bardzo uproszczonym podziałem według długości jachtów. Pierwszy regulamin rozgrywania regat powstał miesiąc później i był wynikiem pracy Janusza i Jarka. Osobami, które od razu uwierzyły w ten pomysł i wsparły organizację imprezy byli Mieczysław Konarzewski z Giżycka i Andrzej Janowski, właściciel stoczni „JANMOR“. Przy ich pomocy zrealizowany został pierwszy cykl regat PPJK w 1996 roku.
– Gdzie i kiedy odbyła się pierwsza impreza? Kto startował, kto wygrał?
– W pierwszym cyklu regat były cztery imprezy: mistrzostwa Polski w Giżycku, regaty o Puchar Premiera w Giżycku, regaty o Puchar Prezesa Polskiego Związku Żeglarskiego w Mikołajkach oraz mistrzostwa Warszawy. Finał PPJK rozegrano w porcie Pilawa na jachtach dostarczonych przez stocznię Delphia Yachts (wtedy działającej pod nazwą „Sportlake“) i były to cztery łódki typu Sportina 680. Pierwszy finał cyklu PPJK wygrał Zbigniew Kania, olimpijczyk i wielokrotny mistrz Polski.
– Dlaczego to miały być jachty kabinowe?
– Jeśli pytanie dotyczy nazwy to mieliśmy z tym problem. De facto były to jachty turystyczne. Jednak oddanie w przepisach tej nazwy było bardzo trudne. Jak zdefiniować turystyczność jachtu? Dla jednego to musi być wyposażenie w kuchnię z lodówką itd., a inny uważa, że wystarczy wygodna koja.
Próbowaliśmy w pierwszych regułach pomiarowych definiować takie rzeczy jak np. kuchenka, co prowadziło do zabawnych rezultatów. Dlatego użyliśmy innej nazwy, co pozwoliło na kształtowanie przepisów zgodnie z celami naszej zabawy. Zresztą do dziś słowo „kabinowe“ pozostaje tylko w nazwie cyklu. Same klasy nazywają się „klasami T“ – oczywiście od słowa „turystyczne“.
– Jakie były główne założenia przy organizacji cyklu? Do kogo był skierowany, gdzie miał się rozgrywać, skąd pomysł mistrzostw Polski, klas „T“?
– Założeniem cyklu było wyłonienie najlepszego sternika jachtu turystycznego. Problemem było jak to zrobić, skoro każdy jacht był inny?! Mówimy o czasach, kiedy większość jachtów turystycznych była budowana w garażu samodzielnie przez armatora. Różniły się nawet jachty teoretycznie tych samych typów. Dlatego pomysł PPJK od początku zawierał założenie, że cykl musi być zakończony regatami, podczas których żeglarze z największa liczbą punktów zdobytą w eliminacjach będą rywalizować na takich samych jachtach dostarczonych przez organizatora.
Do kogo był skierowany? Po pierwsze ani Janusz, ani ja nie mieliśmy za sobą kariery pływania sportowego w klasach przygotowawczych i olimpijskich. Do ścigania przyszliśmy wprost z turystyki, a miejscem gdzie się zaraziliśmy regatami był cykl mistrzostw Warszawy (dziś Grand Prix Warszawy) organizowany przez Jacka Paluszkiewicza na Zalewie Zegrzyńskim. Wciągnęło nas to bardzo mocno i szybko sami zaczęliśmy organizować regaty, wymyślając różne formaty wyścigów dla takich samych amatorów jak my. Okazało się, że ludzi którzy chcą tak się bawić jest naprawdę dużo i to środowisko do dziś jest podstawą PPJK.
Pierwsze Mistrzostwa Polski Jachtów Kabinowych zorganizowaliśmy w klubie „Wodnik“ w Zegrzu już w 1993 r. Ponieważ nie wyszły tak, jak sobie wyobrażaliśmy, szukaliśmy lepszego miejsca i zwróciliśmy się z propozycją do żeglarzy z Giżycka. Chwyciło – i to tak, że Mistrzostwa Polski Jachtów Kabinowych w Giżycku trwały nieprzerwanie do 2019 r. W 2020 roku pandemia koronawirusa przerwała tę passę…
– Kto podjął się organizacji cyklu?! Kto wspierał PPJK w ciągu tych 25 lat?
– Od początku głównymi organizatorami cyklu był Janusz Osłoński i ja. Ogromne wsparcie otrzymaliśmy od Andrzeja Janowskiego i środowiska Giżyckiego z Mieczysławem Konarzewskim na czele. Radą i dobrym słowem wsparł nas Sekretarz Generalny PZŻ Zbyszek Stosio i Zbigniew Kusznierewicz. Czuliśmy też wsparcie Jurka Fijki – wtedy redaktora naczelnego magazynu „Żagle“. Trudno wszystkich wymienić, bo liczba przyjaciół i ludzi nas wspomagających była ogromna. Bardzo łatwo kogoś pominąć, bo pamięć jest ułomna, a to już minęło 25 lat!
Jednak są „kamienie milowe“ naszej historii. Po pierwsze Chem Trans Logistic – nasz pierwszy sponsor, który pozwolił rozwinąć skrzydła. Dzięki niemu zrobiliśmy pierwsze duże regaty finałowe w Sztynorcie. Później Frans Maas – firma naszego przyjaciela i i uczestnika regat Krzysztofa Trześniewskiego, która sponsorowała nas przez trzy kolejne lata! Mamy też przyjaciół, którzy wspierają nas może w mniejszym stopniu niż wymienieni, ale za to od regularnie od wielu lat, jak firma „Azet“ Tomka Szychowiaka, T&J Sails Jarka Wołowicza czy Interserwis – organizator targów Boat Show.
No i jest jeszcze coś, co trudno wymierzyć w finansach, ale każdemu życzę takiego partnera, jakim był przez te lata magazyn „Żagle“. Od samego początku do maja 2020, gdy „Covid zamknął“ łamy czasopisma, redakcja „Żagli“ zawsze była z nami.
Oczywiście ze sponsorami bywało różnie. Jednak bardzo lekka i elastyczna struktura organizacyjna PPJK pozwoliła nam przetrwać nawet najtrudniejsze czasy, gdy o wsparcie było bardzo trudno.
– Jak to się stało, że zaczęli startować wybitni żeglarze, jak Zbigniew Kania, Leon Wróbel, Roman Paszke, Piotr Adamowicz i wielu innych?
– Sport żeglarski w Polsce w tamtych czasach – i niestety w znacznym stopniu i dziś – nie ma oferty dla dorosłych ludzi. W klasach sportowych koordynowanych przez PZŻ czy WS ścigają się dzieci, młodzież, studenci, a dalej prawie nikt. Więc gdy pojawiły się regaty, w których amatorzy zaczęli wykazywać spore ambicje sportowe, to pojawili się też ludzie, którzy mieli w swoim czasie spektakularne wyniki – tytuły mistrzów świata i Europy w klasach sportowych. Wielu z nich zostało zdobywcami Pucharu PPJK i są na nim umieszczone ich nazwiska : Zbyszek Kania, Leon Wróbel, Romuald Knasiecki, Przemysław Tarnacki, Piotr Cichocki…
– Regaty od Bałtyku do Soliny przez Mazury… Gdzie jeszcze trafił PPJK? Jak pozyskiwano imprezy do cyklu PPJK?
– Nigdy nie mieliśmy trudności z pozyskiwaniem nowych organizatorów eliminacji. W pewnym momencie zaczęło ich być wręcz za dużo! Mogliśmy więc dokonać zamiany ilości w jakość.
Nigdy nikomu nie odmawiamy spróbowania organizacji eliminacji w ramach PPJK, choć staramy trzymać zasady – średnio dwie imprezy na miesiąc. W sezonie daje to 8 do 10 imprez eliminacyjnych plus finał. Niestety, w trakcie naszej historii musieliśmy się nauczyć dziękować niektórym partnerom za współpracę. Zawsze były to trudne decyzje i nawet niektóre z nich z perspektywy czasu uważam za błędne…
– Frekwencja na regatach PPJK kiedyś i dziś. Największe i najliczniejsze regaty w historii? Co jest przyczyną zmniejszenia się frekwencji?
– Od początku wraz z porządkowaniem przepisów i coraz lepszym przestrzeganiem reguł sportowych rosła frekwencja na regatach PPJK. W 2007 roku mieliśmy ok. 280 startujących załóg w cyklu imprez. Chyba w tamtym roku w Długodystansowych Mistrzostwach Polski PPJK ANWIL CUP wzięło udział ponad 100 załóg.
W 2008 roku przyszedł poważny kryzys gospodarczy, załamanie rynku i regat. Liczba startujących w cyklu spadła do 120 załóg. W poszczególnych eliminacjach odnotowaliśmy znaczny spadek frekwencji. Można go różnie tłumaczyć, ale sądzę, że największy problem to finanse. Żeglarstwo to nie jest tani sport. Przygotowanie jachtu do regat, podróże, utrzymanie załogi to wymierne koszty, na których w czasach kryzysu czy niepewności na rynkach oszczędza się w pierwszej kolejności. Jednak nawet w kryzysie regaty PPJK należały do najliczniejszych w swojej kategorii. Dziś w PPJK staruje ok. 200 załóg.
– Kiedy narodził się pomysł wielkiego finału i wspaniałych okolicznościowych medali?
– Wielki finał był organizowany od początku istnienia PPJK. To właściwie wyróżnia cykl od typowych rozgrywek pucharowych.
Na pomysł medali z podobizną zwycięzcy regat wpadł Marian Preiss w 2000 roku. Pierwsze takie medale z wizerunkiem Leona Wróbla wręczyliśmy w 2001. Marian do dziś je dla nas wykonuje!
Formuła i miejsce rozgrywania finałów zmieniały się regularnie. Na początku były to zwykłe regaty flotowe. Szybko okazało się jednak, że rozstrzyganie protestów pomiędzy seriami wyścigów może rozwalić harmonogram imprezy. Dlatego jak tylko spopularyzowano w Polsce match racing, zaczęliśmy używać tej formuły. Nie byliśmy nią zachwyceni, ale dawała ona konkretne korzyści przy organizacji.
Tu w historii PPJK pojawia się słynny żeglarz, kapitan Zygfryd „Zyga“ Perlicki, który pełniąc przez wiele lat funkcję Sędziego Głównego na finałach, przeprowadził nas przez rafy tego systemu wyścigów. Pojawił się wtedy z nim jego uczeń Sebastian Wójcikowski, który został z nami już na stałe! Strzałem w dziesiątkę okazało się wprowadzenie przez World Sailing dodatku Q, czyli zwykłego wyścigu floty sędziowanego na wodzie przez arbitrów.
Co do miejsca organizacji finału PPJK, decydującym czynnikiem jest dostępność floty jachtów. W finale bierze udział 16 zawodników i jest naszą ambicją, aby przynajmniej taką flotę składającą się z jachtów jednakowych typów przygotować. Na razie najdłużej gości nas port „Bocianie Gniazdo“ w Rynie, gdzie u Michała Szatanka czujemy się wyjątkowo dobrze.
– Istnieje nagroda za najlepsze regaty cyklu PPJK, czyli słynna „Blacha“. Jak się ją zdobywa i kto jest jej posiadaczem?
– W trakcie naszej historii dorobiliśmy się pewnych tradycyjnych elementów. Jednym z nich jest umieszczanie wizerunku zdobywcy pucharu na medalach. Drugim elementem jest „Blacha“. Kawał ciężkiej metaloplastyki z logo magazynu „Żagle“, którą redakcja przyznawała każdego roku, jako nagrodę przechodnią dla najlepiej zorganizowanych regat eliminacyjnych PPJK.
Chyba najczęściej jej posiadaczem był Klub Żeglarski „Szkwał“ z Giżycka i Yacht Club ANWIL z Włocławka. Inny, najświeższy pomysł, to „nagroda Przyjaznego Kubryka“ , której inicjatorem był wiceprezes Zarządu PPJK Mirek Czech. Nagroda w formie malowanej tablicy jest wręczana organizatorowi wskazanemu przez zawodników, który ugościł ich najlepiej.
– Czym dziś jest cykl PPJK. Ile ma imprez i kto je organizuje?
– Cykl PPJK był i jest dobrą zabawą w sport żeglarski. Zabawą dla ambitnych amatorów, ścigających się według wszelkich reguł World Sailing. Nie zapominamy jednak, że życie żeglarskie to także spotkanie na brzegu i okazja do wspólnej zabawy. PPJK to także sformalizowana organizacja, będąca członkiem PZŻ jako Związek Klas T.
Co do organizacji PPJK, to jest ona dwupoziomowa. Różne lokalne organizacje przeprowadzają eliminacje PPJK, a samo stowarzyszenie organizuje finał i prowadzi pozostałe działania, jak udział w targach żeglarskich, kontakt z mediami, etc… Każdy organizator eliminacji musi wskazać swojego przedstawiciela, który jest formalnym członkiem Stowarzyszenia PPJK. Dzięki temu ma prawo głosu na Walnym Zgromadzeniu i kontroli działań Zarządu.
– Plany na przyszłość?
– W tej chwili nie planujemy żadnych rewolucji. Oczywiście cały czas próbujemy czegoś nowego. Trzy lata temu wprowadziliśmy do regat klasę OPEN, co okazało się dużym sukcesem. Próbujemy powtórzyć to z nową klasą SLOW. Na razie bez spektakularnych wyników, ale na mistrzostwach Polski w Morągu czy w regatach w Powidzu już się to sprawdziło. Przygotowujemy nową wersję przepisów klasowych opracowanych przez Komisję Techniczną PPJK pod wodzą Jerzego Pieśniewskiego.
– Kto może wystartować w PPJK, jakie jachty, ile kosztuje udział w regatach?
– Startować może każdy! Podstawą PPJK są klasy T, gdzie jacht musi spełniać sporo warunków. Odsyłam do przepisów zamieszczonych na stronie www.ppjk.pl. Zobrazuję je tylko definicją: „jachty klas T, to jachty projektowane i budowane w celach turystyki“.
Jednak zawsze w regatach PPJK oprócz klas T jest powoływana klasa OPEN, w której mieści się każdy jacht. To też nie koniec, bo każdy organizator eliminacji może zaprosić jeszcze inne klasy. Często pływają z nami MICRO, Omegi i wiele innych. Można rzec, że PPJK łączy żeglarzy i każdy, kto chce się ścigać, znajdzie u nas miejsce.
Niejedna klasa rozpoczynał swój żywot pływając z nami, póki nie osiągnęła stopnia rozwoju pozwalającego jej na samodzielną egzystencję. Oczywiście jacht turystyczny nie oznacza „nieprzygotowany do regat“. Przepisy klas T są m.in. po to, aby te przygotowanie nie przekroczyły granic zdrowego rozsądku. Niejedna już klasa zniknęła przez „wyścig zbrojeń“. Wręcz modelowa jest tu historia klasy 730. I tu zaczynają się koszty. Przygotowanie jachtu to dobre żagle, porządny osprzęt etc… Poza tym PPJK dzieje się w całej Polsce. Chcąc walczyć o prawo startu w finale trzeba wziąć udział w trzech do pięciu (zależy od wyników) regatach. Sądzę, że sezon regatowy – bez kosztów jachtu – to wydatek około 10 000 zł.