Tekst: Waldemar Heflich
Zdjęcia: Waldemar Heflich i materiały prasowe
Decyzja o powierzeniu Barcelonie prawa organizacji 37. America’s Cup wywołała olbrzymią dyskusję we wszystkich zakątkach świata. Dla większości Nowozelandczyków decyzja Emirates Team New Zealand i Granta Daltona o zorganizowaniu obrony trofeum w Barcelonie, musi wydawać się zdradą narodową?!
Mimo zaklęć i zgrabnego PR-u nic nie zmieni tego wrażenia. Podobnie jak w 2001 roku Russell Coutts, który przeszedł wraz z grupą żeglarzy (Brad Butterworth, Murray Jones, Simon Daubney, Warwick Fleury i Dean Phipps) do szwajcarskiego Teamu Alinghi Ernetso Bertarelliego, teraz Grant Dalton będzie także postrzegany jako zdrajca, który porzucił sprawę własnego kraju dla hiszpańskich pieniędzy (ok. 150 mln dolarów). Oczywiście decyzja szefa ETNZ, była korzystna z punktu widzenia finansowego dla utrzymania zespołu i stworzenia silnego teamu, dającego szansę na obronę AC. Warto jednak pamiętać, że społeczeństwo Nowej Zelandii przez wiele lat przeznaczało setki milionów dolarów na podtrzymanie ambicji związanych z Pucharem Ameryki. ETNZ istnieje tylko dzięki temu hojnemu wsparciu. Dziś setki tysięcy wiernych kibiców Kiwi czuje się oszukanych i bardzo zawiedzionych. Historia startów Nowej Zelandii w Pucharze Ameryki rozpoczęła się w 1986 roku. To był 36-letni, nieprzerwany okres zaangażowania w rywalizację o najstarsze międzynarodowe trofeum sportowe na świecie. Tylko jeden inny kraj był zaangażowany dłużej niż Nowa Zelandia.
Stany Zjednoczone, które skutecznie bronił Pucharu przez 132 lata. America’s Cup od zdobycia go w 1995 roku San Diego, był dla Nowozelandczyków symbolem sukcesu narodowego. Był także wyjątkową nagrodą za cierpliwą i długoterminową inwestycję w żeglarstwo. Auckland i cała Nowa Zelandia pokładała w Pucharze Ameryki wielkie nadzieje. Rozwój nowozelandzkiego przemysłu jachtowego i jego wysoka pozycja na rynkach światowych, związana była z techniką i technologią prosto z America’s Cup. Zyski z tego płynące liczono w setkach milionów dolarów. Było to ważne ogniwo w dochodach gospodarki małego państwa. Royal New Zealand Yacht Squadron, w barwach którego żeglował Team New Zealand Petera Blake’a i Russella Couttsa oraz Emirates Team New Zealand Granta Daltona przez blisko 30 lat pełnił funkcję domu dla najcenniejszego trofeum żeglarskiego. Niestety okazało się, że w sprawie szukania miejsca na organizację obrony Pucharu Ameryki w 2024 roku, ten zasłużony klub nie ma nic do powiedzenia, a jego działanie sprowadza się jedynie do formalnego zatwierdzania kolejnych pretendentów.
Wielu obserwatorów uważa, że potraktowano społeczeństwo Nowej Zelandii z niezwykłą pogardą! W 1995 roku setki tysięcy Kiwi witało ekipę Petera Blake i Puchar Ameryki, w 2000 roku po skutecznej obronie parada załogi Black Magic z Pucharem, była symbolicznym zwycięstwem całego kraju. W 2003 roku, gdy do Team Alinghi przeszły gwiazdy Team New Zealand, wywieszano flagi z napisem LOYAL. Przegrana i strata Pucharu była tragedią narodową! W 2013 roku zalewano się łzami po fatalnej porażce ETNZ w San Francisco, bo Puchar był na wyciągnięcie ręki. W 2017 roku ponownie przeżywano euforię radości po powrocie z Bermudów załogi ETNZ z Pucharem w rękach. W 2021 roku po udanej obronie znów dumni Nowozelandczycy zaczęli wierzyć w magiczną moc America’s Cup. Nic z tego, zaproponowana przez Rząd NZ i Auckland kwota ok. 99 milionów dolarów US dla ETNZ, okazała się zbyt mała, aby myśleć o obronie Pucharu. W ofercie rządowej chociaż wyceniono ją na 99 mln USD, tylko 31 mln USD to miały być inwestycje gotówkowe. Widać było także zrozumiały brak chęci do większych inwestycji, biorąc pod uwagę stan gospodarki krajowej i problemy wynikające z długiej pandemii COVID. Warto dodać, że pomimo wielu dyskusji i deklaracji wsparcia, finansowanie z sektora prywatnego było prawie nie dostępne. Grant Dalton i jego żeglarze potrzebują blisko 200 milionów dolarów US, aby być odpowiednio przygotowanym do rywalizacji z zespołami z Wielkiej Brytanii, USA, Włoch i Szwajcarii.
Czy cała ta sytuacja, to wina tylko szefa ETNZ Granta Daltona? Przecież jak wiadomo, że on stara się jedynie utrzymać zespół, aby trofeum pozostało w Nowej Zelandii. Dalton doskonale wie, że mała Nowa Zelandia nie ma szans w rywalizacji z choćby z Larry Ellisonem, który jest piąty na liście najbogatszych ludzi świata i na kampanię AC w 2013 roku wydał ponad 225 milionów dolarów. Nie ma szans także z sir Jimem Ratciffem z INEOS Britania, a także z Patrizio Bertellim z włoskiej PRADY – PIRELLI i szwajcarskim miliarderem Ernesto Bertarellim z Team Alinghi. Te syndykaty stać na wydatki rzędu 200 milionów dolarów. Od dawna krytycy America’s Cup narzekają, że to impreza tylko dla bogaczy. Niestety, tak jest! Do rywalizacji o Puchar przystąpił sir Jim Ratcliff, którego majątek wart jest 18 miliardów dolarów. Właściciel INEOS ma globalną markę, która wymaga promocji, a biorąc pod uwagę, że bazuje na benzynie i chemikaliach, ciężko ją promować. Więc jest jeszcze właścicielem zespołu kolarskiego odnoszącego sukcesy w Tour de France (kolarz INEOS Grenadiers Michał Kwiatkowski!), sponsoruje zespół Mercedesa Formuły 1 oraz drużyny piłkarskie we Francji i Szwajcarii. Sponsoruje nawet nowozelandzką drużynę rugby All Blacks. Sir Ratcliff chce sprowadzić Puchar Ameryki do Wielkiej Brytanii, jest zdeterminowany i nic go nie powstrzyma!
Kiedy Team Alinghi zdobył Puchar Ameryki 2003 w Auckland w Nowej Zelandii, obronę trofeum zorganizowano w 2007 roku w hiszpańskiej Walencji, która złożyła najatrakcyjniejszą ofertę finansową. Kiedy Oracle Team USA zdobył Puchar Ameryki 2013 w San Francisco, wykorzystano wartość wydarzenia i znaleziono korzystną ofertę na brytyjskich Bermudach. Tak więc istnieje precedens dla zwycięzcy Pucharu Ameryki, który nie organizuje imprezy na swoich ojczystych wodach. Emirates Team New Zealand i Royal New Zealand Yacht Squadron zorganizują z Hiszpanami 37. Puchar Ameryki na wodach u wybrzeży Barcelony. „Mamy nadzieję, że nasi kibice pozostaną nam oddani, tak jak w przeszłości, kiedy byliśmy świadkami działań lojalnych kibiców, którzy podążali za nami przez wiele lat” – powiedział dyrektor operacyjny ETNZ Kevin Shoebrigde. „Było to tak oczywiste, kiedy ścigaliśmy się w Walencji, San Francisco oraz na Bermudach i mieliśmy świetnych fanów, więc mamy nadzieję, że prawdziwi kibice zostaną z nami ponownie”. Najwierniejsi kibice w Nowej Zelandii już wiedzą, że wyścigi u wybrzeży Barcelony rozpoczynać się będą, gdy w Auckland będzie 2:00 w nocy…
Zupełnie inne spojrzenie na Puchar Ameryki mają teraz mieszkańcy Barcelony, którzy już liczą na finansowe efekty promocji miasta. Według danych Turisme de Barcelona, organu odpowiedzialnego za turystykę, ożywienie gospodarcze sektora jest coraz bliższe i wynosi 75% w porównaniu z poziomem sprzed pandemii. Turisme de Barcelona prognozuje, że w tę Wielkanoc obłożenie hoteli w mieście wyniesie 70%. Miasto szykuje intensywną promocję turystyczną w Europie. „Na rynkach takich jak Europa, ważne jest prezentowanie nowych, atrakcyjnych produktów” – podkreślił dyrektor generalny Turisme de Barcelona, Mario Muro. Zwrócił także uwagę, że wojna w Ukrainie zmieniła zwyczaje konsumenckie europejskich turystów. „Rezerwacje last minute stają się coraz częstsze, a zajęcia, które mają się odbyć w mieście, również nie są podejmowane z wyprzedzeniem”. Wśród głównych atrakcji, które Barcelona chce promować, aby przyciągnąć turystykę, znajduje się America’s Cup 2024, który jest postrzegany jako jedno z najważniejszych wydarzeń sportowych o największym wpływie medialnym i gospodarczym na świecie.