Reklama

Autor 13:21 Żeglarstwo

Oświadczenie prezesa PZŻ w sprawie jachtu Sharki

Armator jachtu Sharki zamieścił na profilu facebook szereg zarzutów pod adresem Polskiego Związku Żeglarskiego. Chodziło w nich o pretensje związane z ubieganiem się o zaświadczenie o pływalności jachtu. Dokument ten był potrzebny armatorowi do przepłynięcia z portu w Cuxhaven do Szczecina, po tym jak jacht został wyciągnięty z wody po zatonięciu. Oto oświadczenie, jakie wydał w tej sprawie prezes PZŻ, Tomasz Chamera:

W dniu 21 września 2020r. na profilu facebook jachtu Sharki pojawił się post, w którym armator skierował pod adresem Polskiego Związku Żeglarskiego szereg zarzutów związanych z ubieganiem się o zaświadczenie o pływalności jachtu. Dokument ten był potrzebny armatorowi do przepłynięcia z portu w Cuxhaven do Szczecina, po tym jak jacht został wyciągnięty z wody po zatonięciu. W efekcie powyższego postu wdrożyłem czynności wyjaśniające przebieg procedur zastosowanych przez inspektorów Morskiego Zespołu Technicznego PZŻ względem armatora jachtu Sharki w przedmiotowej sprawie. 

Post ten dostępny jest pod poniższym linkiem

"Po co nam PZŻ…"Po wyciągnięciu jachtu, musieliśmy zdecydować, w jaki sposób sprowadzimy go do domu. Wybraliśmy…

Opublikowany przez Sharki Poniedziałek, 21 września 2020

Przede wszystkim chciałbym poinformować, że żaden z inspektorów Morskiego Zespołu Technicznego PZŻ nie prowadził tej sprawy, ani nie przedstawił armatorowi wyceny na kwotę 6290 zł. Informacje podane w ten sposób przez armatora mijają się z prawdą i godzą w dobre imię Polskiego Związku Żeglarskiego. Stanowczo protestuję przeciwko oczernianiu naszej organizacji! 

Armator jachtu Sharki w poście zarzucił inspektorowi PZŻ, że przyjął zlecenie przeprowadzenia przeglądu i wystawienia świadectwa pływalności jachtu, ale ostatecznie do wykonania zlecenia nie doszło. I to jest jedyna prawdziwa informacja w tym poście odnosząca się do PZŻ. Inspektor, z którym skontaktował się armator, po zapoznaniu się z historią jachtu Sharki, odmówił wykonania zlecenia. Swoją decyzję motywował tym, że Sharki od listopada 2016 roku nie jest w nadzorze PZŻ z uwagi na utratę ważności dokumentu Orzeczenia Zdolności Żeglugowej, który do dzisiaj nie został odnowiony. Orzeczenie Zdolności Żeglugowej jest dokumentem technicznym umożliwiającym ubieganie się o Kartę Bezpieczeństwa, obowiązkową przy komercyjnym wykorzystywaniu jednostki. Armator jachtu Sharki twierdzi, że liczne rejsy, które organizuje z różnymi załogami nie mają charakteru komercyjnego, czyli nie wykorzystuje oraz nie udostępnia jednostki odpłatnie i taki dokument nie jest mu potrzebny. Znaczenie tej informacji pozostawiam do oceny żeglarzy pływających na pokładzie jachtu Sharki. 

Niemniej, obowiązujące przepisy mówią, że za każdym razem, kiedy zachodzą zmiany mogące mieć wpływ na bezpieczeństwo żeglugi, np. wypadek polegający na wejściu na mieliznę, przebudowa kadłuba, wymiana instalacji elektrycznej, jacht powinien być poddany ponownemu przeglądowi i inspekcji. Tymczasem pod koniec 2019 roku armator jachtu Sharki zgłosił firmie ubezpieczniowej szkodę, która według niego powstała w wyniku kolizji z jachtem Tweety. Po kolizji i usunięciu szkody armator nie zwrócił się do inspektorów MZT PZŻ z wnioskiem o przegląd i wydanie Orzeczenia Zdolności Żeglugowej. Oczywiście, nie musiał tego robić, bo jak twierdzi, wykorzystuje jacht do działalności rekreacyjnej, niemniej wymaga tego dobra praktyka żeglarska, wszak chodzi o życie ludzi przewożonych na pokładzie jachtu. Armator do PZŻ się nie zgłosił, ale po kolizji z jachtem Tweety jeden z inspektorów Morskiego Zespołu Technicznego PZŻ wykonał ekspertyzę dotyczącą tego zdarzenia i zakresu szkód. Zlecenie złożył Wydział Zapobiegania Nadużyciom Towarzystwa Ubezpieczeń i Reasekuracji Allianz Polska zajmujący się przeciwdziałaniem wyłudzeniom odszkodowań. Ekspertyza wykazała, że przedstawione ubezpieczycielowi szkody, choć poważne (przegięta płetwa balastu i uszkodzenie kadłuba), nie mogły powstać w wyniku tejże kolizji. 

Biorąc pod uwagę, że jacht Sharki ma prawie 50 lat, znając jego konstrukcję, posiadając wiedzę o jego intensywnej eksploatacji, poprzednich awariach i wypadkach, ale przede wszystkim to, że od listopada 2016 roku jacht nie znajduje się w nadzorze PZŻ i nie posiada Orzeczenia Zdolności Żeglugowej, inspektor wycofał się ze zlecenia nie chcąc brać na siebie odpowiedzialności za jacht i życie ludzi nim żeglujących. 

W drugiej części postu armator jachtu Sharki informuje, że po rezygnacji przez pierwszego inspektora, zlecenie przyjął kolejny inspektor, który na odległość prowadził sprawę, oceniał postępy naprawy na podstawie zdjęć nadsyłanych drogą elektroniczną i poinformował armatora, że usługa będzie kosztowała 6290 zł. Z treści posta przygotowanego przez armatora wynika, że był to inspektor MZT PZŻ. Okazuje się jednak, że przez 2 tygodnie armator prowadził naprawę na odległość z osobą, która od 2017 roku nie znajduje się na liście inspektorów Morskiego Zespołu Technicznego PZŻ, nie figuruje też w wykazie inspektorów  dostępnym na stronie PZŻ i Urzędu Morskiego. Wskazana kwota nie ma więc powiązania z Polskim Związkiem Żeglarskim, a żaden rachunek nie został wygenerowany z oficjalnego systemu Polskiego Związku Żeglarskiego. 

Jak rozumiem z treści posta, negocjacje w sprawie finalnej kwoty z osobą nie będącą członkiem MZT PZŻ nie przyniosły efektu i armator postanowił, na dwa dni przed terminem opuszczenia portu w Cuxhaven, poszukać kolejnego inspektora. Tym razem zadzwonił do inspektora związkowego i nalegał na wydanie świadectwa pływalności jachtu na podstawie zdjęć. Inspektor zdecydowanie oświadczył, że bez wizyty na jachcie nie ma możliwości wystawienia oczekiwanego dokumentu, gdyż w tak poważnym przypadku nie zapewnia możliwości rzetelnej oceny, należytej staranności i dbałości o bezpieczeństwo jachtu oraz załogi. Na tym kontakt się zakończył. 

Szanowni Państwo. Inspektorzy techniczni Polskiego Związku Żeglarskiego mają przede wszystkim obowiązek dbania o bezpieczeństwo żeglugi. To bezpieczeństwo gwarantuje między innymi stan techniczny jachtów. Inspektorzy nie mają też obowiązku podejmowania się przeglądów, szczególnie w sytuacji, gdy posiadana wiedza budzi uzasadnione wątpliwości co do stanu technicznego jachtu. Nie rozumiem też, dlaczego armator nie skorzystał z usług inspektorów zrzeszonych w innych instytucjach nadzorujących, jak choćby PRS, DNV-GL lub też dlaczego od razu nie skorzystał z usług miejscowych, niemieckich inspektorów? Nie rozumiem też dlaczego armator prowadził przez dwa tygodnie naprawę jachtu pod nadzorem osoby, która nie ma uprawnień inspektora i nie widnieje na liście inspektorów MZT PZŻ, a jeszcze większe zdumienie budzi fakt, że mając o tym wiedzę, armator publikuje post ewidentnie oczerniający Polski Związek Żeglarski. Post ten wywołał ożywioną dyskusję uruchamiając pod adresem PZŻ lawinę nieuzasadnionej krytyki i zwykłego hejtu. Stanowczo przeciw temu protestuję i oczekuję od armatora jachtu Sharki wyjaśnień i sprostowania tej sprawy.

Z wyrazami szacunku

Tomasz Chamera

Prezes Polskiego Związku Żeglarskiego

(Visited 721 times, 1 visits today)
Tagi: , , Last modified: 8 października, 2020

Partnerzy serwisu

Zamknij