Wzloty i upadki podczas drugiego dnia olimpijskich zmagań w Marsylii to dobre określenie nie tylko do zawodników, ale także do wiatru, który pojawiał się i znikał. Z dnia na dzień polscy żeglarze coraz lepiej odnajdują się na „paryskiej” arenie sportowych marzeń, jednak pierwsze dni rywalizacji to duży stres, wiele emocji i niespodzianki.
Karolina Sołtaniuk/nowezagle.pl – informuje z Marsylii:
Po porannym krótkim oczekiwaniu przyszedł wystarczający wiatr i udało się rozegrać trzy wyścigi w klasie 49er i 49erFX. Dominik Buksak i Szymon Wierzbicki (AZS AWFiS Gdańsk/ AZS Poznań) drugi dzień rozpoczęli z wysokiego „C” wygrywając swój pierwszy olimpijski wyścig. Polacy prowadzili od początku do końca z wielką pewnością ruchów, determinacją i skupieniem. Na pytanie, czy serce bije mocniej, żeglując na pozycji lidera, Dominik Buksak odpowiada:
– Serce mocniej bije w tych wyścigach, kiedy idzie gorzej, jak jest dobrze, to jest lżej. Nie myślałem pod tym kątem, że jest to pierwszy wygrany olimpijski wyścig. Po prostu skupiałem się na zadaniach. Cały wyścig rywalizowaliśmy z szybkim Urugwajem, na prostej był od nas szybszy, ale taktycznie popłynęliśmy lepiej. Nie bujałem w obłokach. Tak, jak w każdym wyścigu trzeba być skupionym, a po mecie dopłynąć do motorówki, napić się, ochłodzić, bo temperatura tutaj daje mocno w kość, coś zjeść i zacząć myśleć o kolejnym wyścigu.
Po pierwszym fenomenalnym wyścigu Polakom nie udało się utrzymać poziomu. Dominik z Szymonem przekroczyli metę na 15 i 18 lokacie. Po dzisiejszych wyścigach awansowali na 9 miejsce.
– W dzisiejszych warunkach „jechała” tylko lewa. Kluczowe było wystartować z lewej strony. Ważne było odjechać od tego startu i mieć możliwość długiego kontynuowania płynięcia prawym halsem w czystym wietrze i dopłynąć do lewej strony. Ciężko było coś zrobić, bo dwa razy nie udało nam się dobrze wystartować i musieliśmy szybciej robić zwrot – dodaje Szymon Wierzbicki.
Swój pierwszy olimpijski test mają za sobą windsurferzy. Po wielokrotnych próbach komisji regatowej udało się rozegrać tylko jeden wyścig wśród mężczyzn i dwa wśród kobiet. Paweł Tarnowski przypłynął na miejscu 12, a Maja Dziarnowska (oboje Sopocki Klub Żeglarski) plasuje się na 7 pozycji.
– Atmosfera jest super, najfajniejsze jest to, że mamy tutaj kibiców i jak schodzimy na wodę jest aplauz i tego nigdy wcześniej nie doświadczałam jako zawodniczka, na pewno są to wyjątkowe zawody. Wyjątkowe jest też to, że jest bardzo dużo dodatkowych przepisów, o które musimy zadbać i bardzo się cieszę, że mam wokół siebie ludzi, którzy dbają o moje przygotowania, że nie muszę myśleć o tych małych rzeczach, które są zaopiekowane przez trenerów. Mam pełne wsparcie i pełne zaufanie do mojej ekipy. Pływa mi się fajnie, mam dobry sprzęt, trochę na razie czuję jakbym była zachowawcza i jakbym stąpała po lodzie, ale rozkręcam się i myślę, że będzie dobrze – relacjonuje Maja Dziarnowska.
– Mogło być lepiej na pewno, ale pierwsze koty za płoty. W pierwszym wyścigu trochę spóźniłem start, ale było bardzo ciasno, bardzo nerwowo, dużo ludzi ryzykowało. Komisja regatowa na początku w naszych oczach nie wydawała się być wiarygodna, więc trzeba było w mojej ocenie troszkę jednak z zapasem wystartować, żeby nie zrobić falstartu, ale niestety w drugim starcie chyba zbyt bezpiecznie wystartowałem i musiałem cały wyścig rzeźbić i próbować gonić tą czołówkę. Nie jest to zły wynik, ale w sumie dobry na początek, żeby później się rozkręcać. W kolejnym wyścigu już jechałem 4-5, tylko niestety zabrakło wiatru na ostatni bok trasy i wszyscy się zatrzymaliśmy. Fajnie, że udało się choć trochę pościgach. Niestety prognoza słaba, ale tego nie da rady zmienić – mówi Paweł Tarnowski.
Mniej powodów do zadowolenia zdecydowanie ma Aleksandra Melzacka i Sandra Jankowiak (YKP Gdynia/ AZS Poznań). Polki żeglowały poniżej swoich możliwości i drugi dzień z rzędu nie odnalazły odpowiedniego rytmu do olimpijskiej melodii. Plasują się na 18 miejscu.
– Bryza przyszła i poszła szybko. W ostatnim wyścigu było 1,5 węzła na koniec i nikt nie mógł dopłynąć do mety, momentami ciężko było poruszać się do przodu. Dla nas to był słaby dzień. Musimy wyciągnąć wnioski i iść dalej, przed nami jeszcze sześć wyścigów. Warunki są trudne, ale takie same dla wszystkich – relacjonuje Aleksandra Melzacka.
Dzisiaj na trasie z transmisją telewizyjną żeglowały właśnie olimpijki z klasy 49erFX. Akwen wyścigów rozstawiony był pod samymi skałami i jak mówią zawodniczki nie dość, że zmagały się z wiatrowym „rollercoasterem”, to huk helikopterów nie ułatwiał zadania.
– Pod helikopterami było bardzo głośno, że nie mogłyśmy siebie usłyszeć, a poza tym ciężko przewidywalna to była trasa. Ciężko ją było rozczytać. Każda z nich rządzi się swoimi prawami – dodaje Sandra Jankowiak.
Wyniki po drugim dniu olimpijskiej rywalizacji:
klasa 49erFX
1. FRA Sarah Steyaert i Charline Picon
2. NED Odile Van Aanholt i Annette Duetz
3. ITA Jana German i Giorgia Bertuzzi
18. POL Aleksandra Melzacka i Sandra Jankowiak (YKP Gdynia / AZS Poznań)
klasa 49er
1. NZL Isaac Kale McHardie i William McKenzie
2. IRL Robert Dickson i Sean Waddilove
3. ESP Diego Botin Le Chever i Florian Trittel Paul
9. POL Dominik Buksak i Szymon Wierzbicki (AZS AWFiS Gdańsk / AZS Poznań)
Klasa iQFoil kobiet:
1. GBR Emma Wilson
2. ITA Marta Maggetti
3. PER Maria Belen Bazo German
7. POL Maja Dziarnowska (Sopocki Klub Żeglarski)
Klasa iQFoil mężczyzn:
1. FRA Nicolas Goyard
2. ITA Nicolo Renna
3. DEN Johan Bornemann Soe
12. POL Paweł Tarnowski (Sopocki Klub Żeglarski)
Strona z pełnymi wynikami: https://paris2024.sailing.org/racing/results-centre/
Fot. Karolina Sołtaniuk / nowezagle.pl