Reklama

Autor 03:08 Żeglarstwo

ARC po raz 36. wystartowało z Wysp Kanaryjskich

ARC, czyli Atlantic Rally for Cruisers, opuściło gościnne pomosty Marina Deportivo w Las Palmas. 141 jachtów wyruszyło na drugą stronę Atlantyku do Rodney Bay na wyspie Saint Lucia. Na jachtach płynie niemal 900 żeglarzy reprezentujących 38 narodowości. To jedna z największych, o ile nie największa, masowa impreza żeglarska obejmująca cały ocean.

Tekst Marek Zwierz
zdjęcia mat. pras. ARC

Jimmy Cornel, brytyjski żeglarz i dziennikarz, wymyślił całe przedsięwzięcie dla zachęcenia mniej doświadczonych i jeszcze niepewnych żeglarzy marzących o dalekich rejsach do wspólnego przepłynięcia Atlantyku. Po najprostszej trasie, w dużej grupie, z możliwością dzielenia się doświadczeniami i nauczenia się rzemiosła od profesjonalistów.

Zdecydowanie żegluga w tak dużej flotylli zwiększa bezpieczeństwo. Kilkukrotnie już zdarzało się, że uczestnicy ARC udzielali pomocy uszkodzonym jachtom lub zabierali na pokład załogi jachtów, które nie przetrwały na przykład bliższego spotkania z wielorybem. Przed startem wszystkie jachty przechodzą kontrolę bezpieczeństwa. To sprawdzenie nie tylko obowiązkowego wyposażenia, ale też pomoc w przygotowaniu procedur awaryjnych na wypadek utraty steru czy ewakuacji jachtu. W ostatnim tygodniu przed startem, poza spotkaniami przy piwie, balu otwarcia, zabawy przebierańców czy imprezą pożegnalną, organizatorzy proponują serię wykładów i pokazów. Tematy obejmują wszystkie aspekty przygotowań do długiego rejsu, począwszy od sposobów zaprowiantowania, poprzez podstawy meteorologii, sytuacje awaryjne, sprawdzanie takielunku, dobór i odpowiednie prowadzenie żagli, aż po pracę z sekstantem i pokazy ratownictwa.

Taka liczba żeglarzy generuje w Las Palmas całkiem spory obrót gotówki. Na pełnych obrotach pracują żaglownie robiące drobne naprawy przed startem. Sklepy z wyposażeniem uzupełniają zużyty lub, co równie częste, zapomniany z macierzystej mariny sprzęt. Wszyscy robią sprawunki żywnościowe na blisko miesięczny rejs. Rokrocznie uczestnicy ARC zostawiają na Wyspach Kanaryjskich sporo ponad milion euro, jeżeli doliczyć jeszcze bilety lotnicze i hotele.

Wśród tylu żeglarzy każdy ma inne oczekiwania przed wyprawą. Największa część to Europejczycy na własnych jachtach rozpoczynający co najmniej kilkumiesięczną przerwę w życiu zawodowym i wyruszający na cruisingowy szlak. Część to goście czarterowi, którzy za opłatą pomagają przeprowadzić na zimę jachty na Karaiby. Niektórzy chcą się przede wszystkim ścigać i dla nich jest wydzielona grupa Racing Division. Są też szkółki żeglarskie i organizacje młodzieżowe. Trafiają się też specjalnie do tego celu tworzone projekty, jak na przykład „Finki na drugą stronę Atlantyku” kilka lat temu. Myślę, że najlepiej na tej imprezie czują się mało zaawansowani cruiserzy zaczynający swoją przygodę z życiem na jachcie. Są też notoryczni uczestnicy, jak Manfred Kerstan na jachcie „Albatros”, który wziął udział w ARC blisko 30 razy.

W tym roku znów została zamknięta najkrótsza trasa z Las Palmas na St Lucie, czyli żegluga po wielkim kręgu. Nieco na północny zachód od Wysp Kanaryjskich rozłożył się spory niż, który po prostu wyłączył część pasatu. Dla uczestników pozostaje więc przemykanie się pod afrykańskim brzegiem na południe, do wysokości Wysp Zielonego Przylądka. Dopiero od wysokości tych Wysp łatwiej będzie znaleźć pasatowy wiatr. Sytuacja unormuje się dopiero za tydzień.

Jakiekolwiek by nie były motywacje załóg jachtów, które w niedzielę wyruszyły w drogę na Karaiby, życzymy im spokojnego trawersowania „Wielkiej Sadzawki”.

(Visited 635 times, 1 visits today)
Tagi: , , Last modified: 9 grudnia, 2021

Partnerzy serwisu

Zamknij