Żeglarze zmagają się wiatrem i wodą. Muszą być przygotowani na zmiany kapryśnych żywiołów. Żeglarstwo uczy wytrwałości, zaradności i radzenia sobie w każdej sytuacji. Jeśli ktoś ma dać sobie radę w tych trudnych czasach, to przede wszystkim żeglarze!
Od wielu miesięcy nasze życie zmienia się w zależności od rozwoju światowej pandemii koronawirusa. Było obowiązkowe siedzenie w domach, zakaz zgromadzeń, praca zdalna, ograniczenia w kontaktach z innymi. Teraz ponownie nie mamy powodu do radości, bo ogniska zapalne rosną jak grzyby po deszczu. A co będzie po wakacjach, gdy do domu wrócą ci, którzy w ilości setek tysięcy tłumie wypoczywali na bałtyckich plażach i w górach, mając za nic utrzymywanie dystansu społecznego? Huczne wesela i zabawy były paliwem do rozniecania ognisk koronawirusa. Jesień może być bardzo przykrym doświadczeniem dla całego społeczeństwa! Nam pozostaje nadzieja, że żeglarze wszędzie, gdzie to tylko możliwe stosują się do zasad bezpieczeństwa w czasie pandemii. I dadzą sobie radę w trudnych sytuacjach…
Przywykliśmy już do informacji o kolejnych odwołanych imprezach lokalnych i najwyższej rangi. Nie będzie w tym roku choćby tych, w których nasi żeglarze mieli szanse na zwycięstwa – mistrzostw świata klasy Star, klasy Micro i mistrzostw Europy klasy RS:X!
Świat sportu z wielką uwagą śledzi słowa wypowiadane przez organizatorów igrzysk Tokio 2020. Według prezesa Komitetu Organizacyjnego, Toshirō Mutō, igrzyska olimpijskie odbędą się w przyszłym roku z koronawirusem! Decyzję o ich przełożeniu podjęli w marcu premier Japonii Shinzō Abe i przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach. W wywiadzie dla „Financial Times“ Mutō powiedział, że globalny kryzys zdrowotny prawdopodobnie nie zniknie do czasu igrzysk, przełożonych z powodu pandemii COVID-19. W Tokio nadal notuje się rekordowe dzienne wskaźniki infekcji. Przeprowadzenie igrzysk olimpijskich w czasie pandemii oznacza, że strategia antywirusowa jest kluczowa. Mutō ma nadzieję, że do października będzie obowiązywał nowy budżet, z priorytetem dla Komitetu Organizacyjnego na obniżenie kosztów tam, gdzie jest to możliwe.
Wielokrotnie mówiono o odchudzeniu igrzysk i spekuluje się, że niektóre wydarzenia sportowe mogą odbywać się bez publiczności. Japońskie firmy wydały łącznie około 3,1 miliarda dolarów (2,62 miliarda euro) na sponsorowanie igrzysk, przy czym szacuje się, że Japonię będzie to kosztować 25 miliardów dolarów (21,1 miliarda euro). Mutō przyznał również, że w obecnym klimacie może być trudno pozyskać nowych sponsorów, ponieważ obawiają się oni o losy Igrzysk Olimpijskich Tokio 2020, które mają się rozpocząć 23 lipca przyszłego roku.
Zanim doczekamy się regat olimpijskich u wybrzeży Tokio, chcielibyśmy zobaczyć 36. finał regat o Puchar Ameryki, który zaplanowany jest na pierwsze miesiące przyszłego roku. Na początku pandemii koronawirusa Nowa Zelandia ustanowiła 4-poziomowy system ostrzegawczy COVID-19, w którym każdy poziom alarmu określa, jakie środki należy podjąć, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa. Dzięki surowym restrykcjom kraj odniósł sukces w zminimalizowaniu choroby. Jednak Premier Jacinda Ardern ogłosiła 10 sierpnia, że po 102 dniach bez transmisji wirusa doszło do czterech nowych przypadków zakażenia. Rząd Nowej Zelandii ponownie wprowadził środki blokujące. Podczas gdy 12 sierpnia większość kraju przeszła do Poziomu Alarmu 2, Auckland przeniosło się do Poziomu Alarmu 3, który oznacza zablokowanie mniej istotnych biznesów i działań. Zamknięte są biblioteki, muzea, kina, punkty gastronomiczne, siłownie, baseny i place zabaw.
Co to oznacza dla dwóch z czterech syndykatów przygotowujących się do America’s Cup? Challenger American Magic wydał w tej sprawie następujące oświadczenie: „New York Yacht Club American Magic zobowiązuje się do ochrony zdrowia i bezpieczeństwa nie tylko naszego personelu, ale także społeczności nowozelandzkiej. Zespół regularnie konsultuje się z Emirates Team New Zealand w sprawie wszystkich działań. W ramach Alert Level 3 podmioty komercyjne, takie jak American Magic, mogą prowadzić działania istotne dla swojej działalności. W przypadku drużyn Pucharu Ameryki obejmuje to treningi i wszelkie operacje na wodzie“.
Tak więc żeglarze nie poddają się i mimo surowych obostrzeń nadal przygotowują się do walki o najstarsze i najbardziej prestiżowe trofeum żeglarskie. Czekamy z niecierpliwością na pojedynki latających bolidów AC 75 i mamy pewność, że żeglarze poradzą sobie z koronawirusowymi problemami!
Zanim rozpoczną jest pojedynki na wodach u wybrzeży Auckland, na wokółziemską trasę wyruszą samotni żeglarze w wyścigu Vendee Globe. Start ma nastąpić 8 listopada z Les Sables d’Olonne. Będzie to dziewiąta edycja tych najtrudniejszych regat żeglarskich, nazwanych przez publiczność z całego świata – Everest of the Seas.
Pomysłodawcą imprezy był Philippe Jeantot, który po dwukrotnym wygraniu BOC Challenge (etapowych regat dookoła świata) przedstawił pomysł nowego wyścigu, tym razem non stop dookoła świata! 26 listopada 1989 roku nastąpił start pierwszej edycji. Z trzynastu żeglarzy najszybciej dotarł do mety Titouan Lamazou. W kolejnych edycjach wygrywali – Alain Gautier w 1993, Christophe Auguin w 1997, Michel Desjoyeaux w 2001, Vincent Riou w 2005, Michel Desjoyeaux w 2009, François Gabart w 2013 i Armel LeCléac w 2017 roku. Ten ostatni ustanowił rekord trasy, wynoszący obecnie 74 dni.
Jedną z największych gwiazd tego wyścigu jest Jean Le Cam. W tym roku po raz piąty stanie na starcie Vendee Globe. Po raz pierwszy brał udział w wyścigu w latach 2004-05 i zajął drugie miejsce, po niewykle zaciętym pojedynku z Vincentem Riou. Wtedy to narodziła się także jego legenda. Le Cam zasłynął jako doskonały żeglarz, ale także jako wyjątkowy człowiek. Jego niezwykle emocjonale, szczere i wesołe relacje radiowe i telewizyjne biły rekordy popularności. W tym roku Jean Le Cam popłynie na bardzo znanym jachcie. To IMOCA Open 60, na którym pod nazwą „Foncia“ Michel Desjoyeaux wygrał Vendée Globe 2008-09. Le Cam dokonał gruntownego remontu i modyfikacji jachtu. W tej konfiguracji wspólnie ze Szwajcarem Bernardem Stammem wygrali dwuosobowe regaty non stop dookoła świata Barcelona World Race 2014. Chociaż jest to jednostka bez foili i mocno odbiega osiągami od najnowszych jachtów, to w rękach tak wybitnego żeglarza zawsze będzie groźnym rywalem.
Na dziobie jachtu Jean Le Cama widnieje napis – Yes We Cam! Czyżby francuski żeglarz nawiązywał tym samym do słynnych słów Baracka Obamy – „We can do it, yes we can“, czyli „możemy tego dokonać, tak, możemy“. To niezwykle ważna i pełna optymizmu deklaracja w tych wyjątkowo trudnych czasach…
Tekst Waldemar Heflich, Zdjęcie V.Curutchet / mat. Pras. Banque Populaire