Autor 22:44 Testy i prezentacje

Antila 28.2: godny następca

Stocznia Antila Yachts swą imponującą ofertą różnej wielkości jachtów turystycznych zawojowała rynek czarterowy na śródlądziu. Wystarczy krótka wizyta na Mazurach by przekonać się, że w niektórych rejonach na wodzie widać praktycznie same antile.

Tekst: Dominik Życki
Zdjęcia: Piotr Dalecki

Zasadniczo widać większość z aktualnie produkowanych obecnie i starszych już modeli. Tym bardziej imponujące jest, że stocznia dalej rozwija produkowane jachty i stopniowo wymienia je na nowsze. W 2022 roku następcę znalazła Antila 27, której miejsce na Mazurach zajmie teraz Antila 28.2, zupełnie nowa konstrukcja, którą mieliśmy okazję i przyjemność przetestować.

Nie znam statystyk i nie wiem, czy moje spostrzeżenia można formalnie potwierdzić, ale w dniu testu, na Kisajnie w rejonie Giżycka niemal każdy pływający jacht pochodził ze stoczni Antila Yachts. Co więcej, te kilkadziesiąt jednostek, które obok nas przepłynęły, użytkowali zarówno prywatni armatorzy, jak i klienci firm czarterowych. Przyznam, że nie spodziewałem się aż takiej dominacji jednej marki w tym rejonie Mazur, ale z tym większą przyjemnością rozpoczęliśmy z Piotrem testy egzemplarza prototypowego najnowszej Antili 28.2.

Projekt i konstrukcja

Jak większość antil, tak i tę zaprojektował Michał Orych. W odniesieniu do poprzedniczki, jest dłuższa o 4 i szersza o 7 cm, a jej kadłub ma nowocześniejsze kształty – pionowe burty, pionową dziobnicę i łamane poszycie, tzw. kant na długości praktycznie 3/4 kadłuba. Bezpośrednio przekłada się to na większą stabilność jachtu oraz więcej przestrzeni wewnątrz, o czym za chwilę.

Kadłub ma także podłużne świetliki w burtach, po dwa w każdej, dające dodatkowe światło oraz możliwość obserwacji otoczenia z mesy oraz z kajut rufowych. Każda wersja Antili 28.2 ma miecz obrotowy i na razie nie przewiduje się innych rozwiązań. Urządzenie sterowe też rozwiązano bardzo tradycyjnie, żeby każdy wiedział, jak je obsługiwać – rumpel można przy tym unieść, żeby nie przeszkadzał w kokpicie po zakończeniu żeglowania.

Na deku

Na pokładzie nie ma niespodzianek, wszystkie rozwiązania są sprawdzone i solidne. Połączenie z kadłubem jest gładkie, ma standardowa dziś formę szerokiego stoprelingu. Pokład otoczono dwupoziomowym sztormrelingiem z linek stalowych podwieszonych na stójkach, koszach i półkoszach wykonanych z solidnej nierdzewki, przy czym na wysokości kokpitu zamiast stalówek są pasy, pozwalające załodze na dalsze wychylanie się podczas balastowania.

Fały i regulacje biegną od masztu do kokpitu na wierzchu dachu nadbudówki. Podwięzi want zamocowano na burtach, więc na dziób przechodzi się między wantami a masztem. Łuki pokładowe montowane są na plask z pokładem.

Kokpit również rozwiązano tak jak na większości jednostek turystycznych. Siedziska są wygodne i całkiem długie, a pośrodku można postawić stół kokpitowy na jednej nodze – przygotowano pod nią dedykowane gniazdo będące jednocześnie okuciem talii szotów grota. Po złożeniu stolik chowa się w łazience. Dostęp do kabestanów i stoperów jest poprawny, przy czym jeden z “bębnów” napędzany był elektrycznie po naciśnięciu stopą przycisku w podłodze. Takie rozwiązanie dostępne jest opcjonalnie. Wszystkie elementy osprzętu znajdują się na standardowych miejscach, więc ich obsługa jest intuicyjna dla kogoś, kto choć raz żeglował. Warto doposażyć jacht w brezentową owiewkę nad zejściówką i stoperami lin, można dzięki niej przedłużyć sobie sezon żeglowania o zimne dni jesienne. Przy cieplejszej i mniej wietrznej aurze można ją łatwo złożyć.

Polecam także inny element wyposażenia ponadstandardowego zaobserwowanego na egzemplarzu testowanym – imitację teaku na podłodze, siedziskach i falochronach. Daje nie tylko walory estetyczne, ale i lepszą przyczepność stóp w przechyle oraz poczucie działania zgodnego z trendami ekologicznymi. Standardowo natomiast producent wprowadził niewysokie, podłużne wytłoczenie w podłodze kokpitu, dające świetną podporę pod stopy.

Bardzo wygodnym elementem wyposażenie, również będącego na liście opcji, były: dodatkowa manetka silnika przyczepnego zamontowana na zewnętrznej stronie lewego falochronu oraz popychacz łączący silnik przyczepny z tradycyjnym sterem rumplowym.

W środku

Choć nowa antila urosła zewnętrznie tylko o 4 cm względem poprzedniczki, w środku jest bez porównania pojemniejsza. Poprawa walorów hotelowych nie podlega tu dyskusji, ale też nie zaskakuje – szerszy kadłub z maksymalnie rozszerzoną częścią rufową i pionowymi burtami mieści wnętrze, jakie dotychczas dostępne było wyłącznie w jednostkach 30-stopowych. W efekcie użytkownik Antili 28 ma do dyspozycji m.in. 186 cm wysokości do sufitu, dwie wygodne kabiny rufowe z szerokimi i wygodnymi hundkojami (podwójne miejsca do spania) oraz kabinę dziobową – wszystkie trzy zamykane drzwiczkami. W dużej mesie załoga może nocować na rozkładanych kanapach, pod którymi umieszczono bakisty z klapami na zawiasach, precyzyjnie pasującymi. Także toaleta została powiększona, ma skuteczną wentylację i pomieści nawet wysokie osoby, co testowałem osobiście, a można w niej zamontować również prysznic z ciepłą wodą, wyciągany z baterii umywalkowej, o ile oczywiście zamówi się do tego instalację.

Jednostkę zabudowano wewnątrz wykorzystując dość jasne i eleganckie drewno i okleiny z dębu noble, ale dostępna jest cała paleta kolorów do wyboru. Oświetlenie opiera się na LED-owych taśmach, listwach i lampkach i generuje miłe dla oka efekty. Dodatkowe światło zapewniają: boczne świetliki w burtach oraz sufitowy świetlik lub – za dopłatą – luk pokładowy, działający także jako wentylacja. Z wartych zauważenia detali warto wspomnieć jeszcze magnesy blokujące drzwiczki w położeniu otwartym oraz unoszoną schodnię umożliwiająca dostęp do akumulatorów i prostownika.

Całości dopełnia duży, rozkładany stół na skrzyni mieczowej oraz całkiem spory kambuz z podstawowym wyposażeniem m.in. w płaską dwupalnikową kuchenkę gazową, zlewozmywak z ciepłą wodą, spory blat i kilka szuflad. W ogóle na jachcie szafek nie brakuje, wszystkie zamykane są precyzyjnie dopasowanymi drzwiczkami i w ogóle całość sprawia wrażenie solidności, lekkości i wysokiej estetyki.

Jacht testowany przez nas, czyli prototypowy egzemplarz Antili 28.2, należał do właściciela stoczni i wyposażony został praktycznie we wszystko, co tylko możliwe. Poza urządzeniami osprzętem już wymienionym, miał także lodówkę, telewizor, powiększony zbiornik na wodę 70 l umieszczony pod dziobową koją, a nawet zbiornik na fekalia do toalety morskiej, w jaką go wyposażono.  Przy pytaniu o ceny tych wszystkich dodatków, dostaliśmy odpowiedź, że w obecnej sytuacji gospodarczo politycznej trudno ustalić konkretny cennik, który mógłby dłużej obowiązywać. Zainteresowani muszą indywidualnie kontaktować się z działem sprzedaży w tej kwestii.

Napęd

Do napędzania Antili 28.2 wykorzystano najbardziej znane i sprawdzone rozwiązania dla jachtów tej wielkości – aluminiowy maszt usztywniony parą salingów i wantami, których podwięzi umieszczono na samych burtach. Od przodu podtrzymuje go sztywny sztag z rolerem foka, a od tyłu zabezpiecza regulowany talią achtersztag. Żagle na testowanym egzemplarzu były nieźle skrojone: grot pełno listwowy chowany na bomie w lazyjacku i fok, przy czym ich powierzchnię powiększono o 1m kw. względem żagli Antili 27. Maszt ze zrzuconymi żaglami można oczywiście położyć, korzystając z tradycyjnej już bramki.
Podczas manewrów portowych i w trakcie flauty jacht napędza silnik przyczepny, łączony cięgłem z płetwą sterową.

Wrażenia z pływania

Test na wodzie przeprowadziliśmy na jeziorze Kisajno, przy wietrze początkowo zerowym i mało optymistycznej prognozie. Jakaś Siła Wyższa sprawiła jednak, że tuż po wyjściu z portu wiatr się pojawił i niemal wyłącznie na czas prób mieliśmy jakieś 7-11 węzłów, czyli nawet mocne 2B z północy. To pozwoliło nam ocenić nautyczne walory łodzi w tych najczęściej chyba spotykanych warunkach na Mazurach. Oto nasze spostrzeżenia.

Dobrze, że projektant nie zdecydował się na koło sterowe w tym modelu. Za pomocą rumpla antilą steruje się lekko, precyzyjnie i bez żadnego opóźnienia. Czuć też dobre zrównoważenie, jacht jest minimalnie nawietrzny w kursie na wiatr, dzięki czemu łódź można ustawić precyzyjnie na żądanym kursie a zwroty wykonuje się precyzyjnie i efektywnie reaguje na zmiany wiatru.

Antila całkiem też fajnie przyśpiesza w szkwale i nawet w warunkach testu odczuwalne już było, jak bardzo stabilna jest, jeśli chodzi o boczne przechyły – po nadejściu silniejszego podmuchy natychmiast się usztywniała a energia szła bezpośrednio w siłę napędową żagli. Sternik bardzo dobrze widzi też wszystko, co dzieje się wokół jachtu, a ci, którzy lubią siedzieć na większych wysokościach, mogą skorzystać z rozkładanych siedzeń w koszach rufowych.

Obsługa jachtu jest łatwa i lekka, a rozwiązania pokładowe standardowe, więc poradzi sobie z nią każdy, kto kiedyś żeglował na jachcie turystycznym i w miarę ma to już opanowane. Tutaj uwaga odnośnie wyposażenia dodatkowego, jakie zainstalował sobie armator. Chodzi o zainstalowanie manetki do silnika przyczepnego oraz połączenie silnika i steru prętowym cięgłem. To proste, znane już, ale znakomite z wielu względów rozwiązanie do manewrów portowych. Dzięki niemu parkowanie staje się znacznie bezpieczniejsze i o niebo łatwiejsze, ponieważ sternik siedzi wysoko, nie musi sięgać do silnika w celu zmiany biegu lub przyśpieszenia, widzi otoczenie i może precyzyjnie dopasować prędkość i kierunek manewrowania do sytuacji. To w połączeniu z faktem, że na biegu wstecznym steruje się precyzyjnie i łódź reaguje na wychylenie steru już przy niewielkich prędkościach, zdecydowanie upraszcza portowe manewry. Wspomniane cięgło po wyłączeniu silnika łatwo się zdejmuje i chowa w bakiście.

Osiągane prędkości i kąt żeglugi na wiatr uważamy za imponujące, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że testowaliśmy jacht typowo turystyczny. Gdy pojawił się wiatr, właściwie nie zwalnialiśmy poniżej 5 w prędkości, z łatwością wyprzedzając liczne jachty pływające tego dnia po Kisajnie.

Nie testowaliśmy głośności silnika na poszczególnych prędkościach, ponieważ mieliśmy na pawęży nowiutki zaburtowy Suzuki 9.9 KM. Każda inna jednostka, poza oczywiście innymi silnikami „wyjętymi z folii” na pewno spowoduje więcej hałasu – więc nasz pomiar nie byłby porównywalny.

Od lewej: Cezary Duchnik i Dominik Życki

Osobiście bardzo lubię pływać po Mazurach jachtami tej wielkości – właśnie 28 stóp łączy przyjemność z żeglowania odczuwaną na mniejszych jednostkach z relatywnie wysokim komfortem wewnątrz. Tej wielkości jednostki są więc najbardziej wg. mnie uniwersalne i sprawdzą się zarówno we flotach czarterowych jak i w rękach prywatnych armatorów a w Antili 28. Od lat widać też wyraźny nacisk na bezpieczeństwo, które stocznia Antila Yachts ma już chyba w swoim DNA. Te wszystkie cechy nowej Antili 28 sprawiają, że staje się ona niekwestionowanie godnym następcą wysłużonej Antili 27, a przy tej okazji moim nowym faworytem w tym zakresie wielkości.

(Visited 3 467 times, 1 visits today)
Tagi: , , , Last modified: 17 listopada, 2022

Partnerzy serwisu

Zamknij