Reklama

Autor 18:44 Żeglarstwo

Prosto z pokładu “Szamana”: co nowego na Mazurach?

Tegoroczne wakacje będą różnić się od tych z poprzednich lat. COVID19 sporo zmienił w naszym życiu. Wiosenna pandemia przeciągnęła się na lato i tak naprawdę nikt nie wie, kiedy się skończy. Jednakże letnie miesiące wciąż są czasem wyjazdów i wypoczynku, choć zmieniły się nieco kierunki wojaży. Wyjazdy zagraniczne, tak popularne w latach poprzednich, ustępują miejsca urlopom spędzanym w kraju, a Wielkie Jeziora Mazurskie są jednym z częściej odwiedzanych regionów.

Jakie to może zrodzić konsekwencje? Jeszcze w czerwcu pojawiały się informacje, że firmy czarterowe mają wyprzedane czartery jachtów na cały sezon, a ci, którzy dopiero pod koniec roku szkolnego zdecydowali się na mazurskie żeglowanie, mieli olbrzymie problemy ze znalezieniem jakiejkolwiek wolnej łódki. Za to właściciele firm czarterowych zacierali ręce z zadowolenia.

W związku z pandemią ja też zmieniłem zamiary urlopowe i po kilku latach przerwy skusiłem się na wakacyjne pływanie “Szamanem” po Mazurach. Nasz rejs rozpoczął się 11.07 i potrwa do 25.07, a niniejszy tekst powstał po pierwszym tygodniu pływania. Ruszyliśmy jak zawsze z Karwicy nad Jeziorem Nidzkim, bo tam od lat stacjonuje “Szaman3”.

Guzianka II już działa!

Na Nidzkim tłoku nie widać, ale to specyficzne jezioro, będące rezerwatem przyrody, z zakazem używania silników. Już to odstrasza niektórych żeglarzy, a w ubiegłych latach perspektywa długiego oczekiwania na śluzowanie w Guziance dodatkowo zniechęcała. Pod tym względem sezon 2020 może być inny, ponieważ pod koniec czerwca ruszyła wyczekiwana nowa śluza Guzianka II i aż do jesieni będą funkcjonować obie śluzy. Jachty są śluzowane przez Guziankę I i Guziankę II, a statki poruszają się tylko starą śluzą. Dzięki temu wreszcie zniknęły kolejki.  Nowa śluza jest czynna w godzinach od 9 do 19. Stara o godzinę dłużej.

Jak już wspomniałem, taki układ będzie funkcjonował do końca sezonu. Później stara Guzianka zostanie zamknięta i rozpocznie się jej remont, który będzie trwał przez cały następny rok. Wtedy niestety znów wrócą kolejki.

Mimo iż zniknęły problemy z oczekiwaniem na Guziance, nie potrafię stwierdzić czy na Jezioro Nidzkie dociera więcej jachtów. Na wodzie tłoku nie widać, a sporo kiedyś dość popularnych miejsc do cumowania zarasta trzcinami, na brzegu rośnie tam trawa po pas.

Za to na Beładanach tłoczno, ale akurat tam nigdy nie bywa pusto w środku sezonu. Natomiast zwraca uwagę ilość houseboatów na wodzie i w portach. Mam wrażenie, że niedługo będzie ich tyle co jachtów żaglowych. Od 01.01.2008 roku, kiedy zliberalizowano przepisy i tego typu jednostkami można pływać bez patentu motorowodnego, z roku na rok jest coraz więcej chętnych na spędzanie urlopu na takiej jednostce. Ale też trzeba przyznać, że mimo iż houseboatów przybywa, to ich nieopatentowani sternicy nie stwarzają większego zagrożenia.

Nowości w Mikołajkach

Zatrzymaliśmy się w Mikołajkach na obiad i zakupy. Tegoroczne Mikołajki zaskakują nowościami. Stara „betonka” zniknęła. W jej miejsce pojawiła się piękna, szeroka promenada z elementami małej architektury w postaci wiat z ławkami, czy wielu miejsc, gdzie można przycupnąć i chwilę posiedzieć. Trzeba przyznać, że prace wykonano w naprawdę ekspresowym tempie, bo jeszcze w październiku 2019 w wbijano słupy w wodę w pobliżu starego nabrzeża.

Nieopodal mikołajskiej Ekomariny wychodzą w jezioro cztery nowe keje z wieloma miejscami do cumowania przy Y-bomach. Na kejach znajdziemy słupki z prądem i wodą. Koszt cumowania to 40 zł za noc albo 15 zł za 5 godzin. W pobliżu kei pobudowano nowe sanitariaty ze stanowiskami do mycia naczyń.

Patrząc na nową promenadę w Mikołajkach można odnieść wrażenie, że jest więcej wypoczywających, choć wydaje się, że to głównie turyści „lądowi’. Momentami idzie się w tłumie spacerowiczów. Lokale gastronomiczne też nie narzekają na pustki. Pocieszające jest to, że w wielu z nich na stolikach można dostrzec tabliczki „zdezynfekowano”.

Po kilkugodzinnym pobycie w Mikołajkach przeszliśmy na Tałty i tu stanęliśmy „na dziko”. Nie było problemu ze znalezieniem miejsca. Następnego dnia pożeglowaliśmy do Rynu. O ile na Tałtach widać było sporo wszelkiego rodzaju jednostek, jachtów żaglowych, houseboatów czy szybkich łodzi motorowych, to na Jeziorze Ryńskim było zdecydowanie luźniej.

Ryn również gości wielu urlopowiczów, choć z pewnością jest tu ich mniej niż w Mikołajkach. W Ekomarinie bez problemu znaleźliśmy miejsce do zacumowania. Za 15 zł można tu pozostać przez 3 godziny. W ramach tej opłaty zatankowaliśmy wodą jacht i opróżniliśmy toaletę chemiczną. Nie mieliśmy w planie zostawać na noc i przenieśliśmy się na pole biwakowe w pobliżu Rybicalu (na zdj. obok). Można było spędzić wieczór w ciszy i spokoju, bo byliśmy jedynymi dwiema łódkami w tym miejscu, a i przy sąsiednich miejscówkach nie widać było nikogo.

W kanałach pomiędzy Tałtami a Jeziorem Szymoneckim ruch wydaje się nieco większy niż w poprzednich latach, a przy pływającym barze na jeziorze Szymon było pełno jachtów. Musielibyśmy poczekać, gdybyśmy chcieli stanąć tu na obiad. Podobnie przy kei w porcie Szymonka niemal wszystkie miejsca były zajęte. Natomiast na Jeziorze Jagodnym nie widać było tłoku. Zagęszczenie podobne jak co roku na tej mazurskiej „jachtostradzie”. Po jednodniowym pobycie na Jagodnym wróciliśmy na Nidzkie po to, aby spotkać się z zaprzyjaźnionymi załogami dwóch innych jachtów.

Tekst Mariusz Główka, Zdjęcia Mariusz Główka  

(Visited 1 074 times, 1 visits today)
Tagi: , , , , Last modified: 11 listopada, 2020

Partnerzy serwisu

Zamknij